Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   22
                                                   

Robert "Rosic" Korczak


PRODUCENT: Mirage Interactive    DYSTRYBUTOR: LEM   GATUNEK: FPS   WWW: http://www.mortyr2.net/
Polscy programiści dają ostatnio czadu. :) W ciągu tego roku pojawiło się kilka naprawdę dobrych polskich gier, np. Xpand Rally czy Painkiller. Mamy też zapowiedzi kolejnych produktów Techlandu, oraz powalającego Eartha 2160. Programiści z Mirage Interactive postanowili pokazać, że oni też umieją napisać grę na światowym poziomie. Do naszych łapek trafił więc Mortyr 2, produkt iście nie światowy…



Poprzednik
    Mortyr był jednym z pierwszych polskich pierwszoosobowych strzelanek. Autorzy mieli duże aspiracje, aby ich produkt był odkrywczy i aby wprowadzał wiele nowych cech. Jedną z nich miała być ciekawa fabuła, która zaczynała się podczas 2 Wojny Światowej, aby po pewnym czasie przenieś gracza do przyszłości! Niestety aspiracje często nie idą w parze z efektem finalnym, więc Mortyr jaki był, wielu z Was wie. Tak naprawdę podobał mi się tylko motyw z kopniakiem. Widać, że chłopcy z Mirage się lekko przestraszyli i nowa część gry była zapowiadana w inny sposób.

Cześć 2
    Mortyr 2, według sloganów, jest prostym, ale napakowanym akcją i dynamizmem pierwszoosobowym shooterem. Autorzy nastawili się tym razem na masową eksterminację wrogów, a właściwie Niemców. Akcja Mortyra 2 dzieje się, tak jak początek pierwszej części gry, w czasach 2 Wojny Światowej. Na tym jednak podobieństwa się kończą, ponieważ gramy inną osobą, choć o tym samym nazwisku, a celem naszej przygody jest wyeliminowanie Wunderwaffe.

(kliknij aby powiększyć)
Zimowy krajobraz


Scenerie
    Podczas przemierzania 11 poziomów gry zwiedzimy kilka charakterystycznych miejsc. Będziemy strzelać się m.in. w Norwegii, Polsce (no jakby inaczej!), Grecji, a także w Niemczech. Intro, którym będziemy uraczeni przed pierwsza misja, wykonane jest na silniku gry. Dzięki temu od razu możemy zauważyć, że nasze pierwsze zmagania odbędą się w śniegu, zaspach i zimnie… brr. W Norwegii jest prawie jak u nas, no dobra – nie do końca, u nas nie ma …śniegu :). Nie zmienia to jednak faktu, że filmik jest bardzo, że tak powiem, kijowy. Kolesie jadą na nartach, a tu Niemcy zaczynają do niech strzelać! WooW! Ale to nic, potem rozpoczyna się narciarski pościg, który przeżywa tylko jeden człowiek, tak drogi graczu, właśnie ty – Sven Mortyr! Wystarczy na temat intra, bo jest bardzo żałosne. Po takim filmiku już chce się wyłączyć grę, jednak ni stąd ni zowąd coś karze nam jednak jeszcze zagrać. Pierwsza plansza jest bowiem zrobiona dość przyzwoicie. Są jakieś krzaczki, ładny śnieżek, szczegółowe drzewka, domki. No lux, można by pomyśleć. To i tak nie wszystko, ponieważ zarówno same plansze, jak i oprawa graficzna gry trzyma niezły poziom. Gdyby cała reszta Mortyra 2 For Ever tak się prezentowała, to moglibyśmy powiedzieć o kolejnej polskiej solidnej produkcji. No, ale o grafice opowiem później, teraz wróćmy do map.

    A więc tak: zależnie od miejsca akcji mamy całkowicie odmienny klimat. Nie sposób pomylić śnieżna, zimną Norwegie, której motywem przewodnim są lasy i drewniane chatki z ogniskami, z kolorową, trawiastą Polską. Także linie kolejowe gdzieś na Bałkanach są ciekawie zrobione. Mam wrażenie, że fani kolejnictwa będą zadowoleni z gry w polską strzelankę :). Niczego sobie jest też design greckich monasterów – prawie jak oryginał :P. Jak już mówiłem projekt plansz jest mocną strona gry.

Wyrzutnia rakiet w Polsce


Zapowiadana akcja
    Założenia gry zostały częściowo spełnione. Fabuła jest bowiem beznadziejna i praktycznie nie ma związku z grą. Jakieś tam tło historyczne i przygody związane z naszym przyjacielem Gunnarem w grze występują, ale mają one w zasadzie marginalne znaczenie. Przede wszystkim liczy się wycięcie wrogów. Praktycznie każda misja ma taki sam cel, mimo iż jest on sprytnie ukryty pod innymi zadaniami. Trzeba przecież wysadzić most, a nie rozwalić 40 Niemców po drodze. Albo zlikwidować tamte stanowisko obrony, lub odbić przyjaciela, to, że przy okazji zabić trzeba będzie spore ilości wrogów, to już nie jest takie ważne. W końcu w tej grze chodzi o dynamiczną nawalankę.
    Niestety jednak, coś w tej nawalance nawala, bo ona nie jest ani dynamiczna, ani wciągająca. Trzeba by tu raczej powiedzieć: nudna, przewidywalna i czasem nawet frustrująca! Prześledźmy kawałek dowolnej planszy: Idziemy drogą, z lewej las, z prawej jakiś pagórek. Po kilku krokach zauważamy Niemców. Najczęściej wyskakują oni zza drzew, lub podjeżdżają ciężarówkami. Jest ich zawsze raczej kilkunastu. Kolesie od razu rozbiegają się, aby schować się w terenie. Można by pomyśleć, że mamy do czynienia z dobrym AI, ale niestety nie, ponieważ nasi przeciwnicy muszą się ruszać, więc bardzo szybko schronienie opuszczają.

Tak czy inaczej jednak bardzo denerwujące są dwie cechy. Jedna z nich to niesamowita celność. Wrogowie byli chyba na kursie snajperskim, bo strasznie często zdarza się, że ktoś do ciebie strzela, a ty nawet kolesia nie widzisz! Druga rzecz to granaty – bardzo pomocne, czyż nie? Tak, ale programistą się coś chyba pomyliło i czasem mam wrażenie, że Szwabki używają granatów jako broni głównej, a karabinów jako dodatku. Wychodzi na to, że albo non stop musimy uciekać, albo loadować, niestety to drugie występuje częściej, ponieważ granaty mają dobrą skuteczność.
Szczegół, że podczas obrony wróg ostro kosi tez granatami swoje jednostki. Ma ich przecież pod dostatkiem, więc może. Dlaczego pod dostatkiem, ano dlatego, bo bardzo często żołnierze pojawiają się z nikąd i mogą zaskoczyć cię ogniem w plecy. Nie raz zdążyło się też, ze po powrocie do miejsca wcześniej ‘wysprzątanego’ tam znów było kupę Niemców. Kolesie, których trzeba posłać do piachu są czasem tak niemrawi, że stojąc twarzą w twarz do ciebie, nie otworzą ognia. Walka z nimi wygląda jak strzelanie do sporego stada kaczek, które bardzo usilnie próbuje na ciebie nasrać. Świeeetne są też miejsca, kiedy wrogie jednostki pojawiają się non stop i trzeba po prostu ruszyć szturmem naprzód, aby owe miejsce sforsować.

    Twórcy nowego Mortyra wprowadzili do gry, jak to już zwykle bywa, kilka zabawek. Będzie nam dane postrzelać ze stacjonarnego ckmu, a także użyć sporej przeciwczołgowej wyrzutni rakiet. Jest też fragment, w którym z jadącego jeepa ostrzeliwujemy Niemieckie koszary. Myślicie pewnie, że to pełna akcji scena, heh, nic bardziej mylnego! Pojazd jedzie wolniej, niż byśmy się poruszali pieszo!!! Dodatkowo robimy sporo kółek po całym ośrodku i za każdym razem pojawiają się nowi przeciwnicy właściwie w tych samych miejscach! Tak nudnego elementu, który miał napędzać akcję, jeszcze nie widziałem! W Mortyrze 2 można także polatać czymś w rodzaju helikoptera, jednak sterowanie jest na tyle kiepskie, że lepiej iść pieszo.     Na pocieszenie zostaje jeszcze drezyna, która też się wlecze jak nie wiem, ale dzięki tej mamy przynajmniej efekciarski filmik z oklepanym na wszystkie strony elementem wysadzenia mostu. Drezyna będzie jeszcze potrzebna do unieszkodliwienia pewnej rakiety, ale to już może zobaczycie sami.
    Podsumowując grywalność Mortyra, muszę niestety stwierdzić, że coś tutaj jest nie tak. Gra jest nudna, czasem aż do bólu przewidywalna, a do tego nieźle potrafi zdenerwować. Panowie, panowie! Nie tak to powinno wyglądać! Mortyr posiada jeszcze jeden okropniasty błąd – nie ma żadnych autosaveów i jeżeli po zmianie planszy nie zapiszemy sobie stanu gry samodzielnie, to nasze postępy najzwyczajniej w świecie przepadną!

Przejażdżka Drezyną


Arsenał i wrogowie
    Nie ma się co rozpisywać. Pukawek jest sporo, są niezłe zrobione, noktowizor w jednej z nich po prostu przemilczę. Niestety zadawane wrogom obrażenia są zbyt małe i czasem trzeba w chłopka wpakować magazynek, żeby w końcu padł. Dobrze, że większość wrogów ma ze sobą apteczki, bo gdyby nie to, to chyba bym już dawno Mortyra za oknem szukał. W grze mamy przegląd broni od noża, pistoletu, przez snajperkę, karabiny maszynowe, po wyrzutnię rakiet. Wrogowie to przede wszystkim zwyczajna piechota. Pod koniec napotkamy mocno opancerzonych żołnierzy, których bardzo ciężko zabić. Wrogie oddziały wspomaganą są czasem przez transportery opancerzone i czołgi.

Przejażdżka Drezyną


Strona techniczna
     O grafice już trochę powiedziałem. Czas teraz rozwinąć tą myśl. W tej kwestii gra prezentuje się dobrze. Mamy tutaj szczegółowe modele, sporo obiektów, ładne i odpowiednio dobrane tekstury, a także w miarę ciekawe efekty specjalne. Zadbano także o takie szczegóły jak ślady na śniegu. Modele postaci są należycie wykonane a ich animacja jest do przyjęcia, chociaż do cudów raczej nie należy. Dźwiękowo jest dużo gorzej. Muzyka jest, tylko że monotonna, a co za tym idzie strasznie nudna. Odgłosy strzałów ujdą w tłumie, wybuchy są kiczowate, a dźwięki jakie usłyszymy idąc po czymś metalowym lub drewnianym przypominają raczej walenie w jakiś zdezelowany bęben. Grając w Mortyra miałem wrażenie, że plansze są bardzo statyczne, bo mimo iż latają wokół nas owady, to nie słychać ich dźwięków. Nie ma też wiatru, czy szumu drzew i śpiewu ptaków. Jeżeli te odgłosy gdzieś się pojawiają to nie ma szans, abyśmy je zauważyli, albo docenili. Minusem są także wysokie wymagania systemowe, ponieważ na wysokich detalach na moim komputerze gra czasem widocznie zwalniała. Zaznaczam, że np. właściwie żadna gra dotąd mi się nie cięła… Chyba ktoś nie wystarczająco dużo czasu spędził nad optymalizacją kodu.

Werdykt
    Jak przysłowie głosi: Do trzech razy sztuka. Może trzecia próba, o ile będzie, okaże się bardziej łaskawa. Mortyr 2 For Ever nie jest bowiem tytułem godnym polecenia. Owszem, zagrać można, ale jest multum ciekawszych, lepiej zrobionych gier, także wśród polskich produkcji.

Pentium III 800 MHz, 256 MB RAM, karta grafiki 32MB (GeForce 2 lub lepsza)

Niestety i tym razem chłopcom z Mirage nie udało się napisać gry na miarę światowych tytułów.


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   22